Znajduję się pośrodku tłumu, a ludzie posyłają mi pełne współczucia spojrzenia. Ledwie je dostrzegam poprzez na wpół przeźroczystą warstwę cieczy, pokrywającą moje umęczone oczy. Ich twarze to rozmazują się, to znów wyostrzają. Wielu z nich nie jestem w stanie nawet rozpoznać. Nie wiedziałam, że miała tylu przyjaciół.
Kolejne białe róże upadają na dwie, błyszczące, drewniane skrzynie. Koła mojego wózka zatapiają się w rozmokniętym śniegu i błocie, a zbyt pomarańczowe promienie słoneczne zwiastują nadchodzącą zimę. Patrzę na nie ze smutkiem, wiedząc, jak bardzo kochała je fotografować. Już nigdy ich nie zobaczy.
Ojciec trzyma moją dłoń, której palce zaczynają powoli drętwieć. Nie potrafię jej zabrać, czuję się krucha. Raz po raz moje serce przeszywa ból, a w głowie słyszę cichy, pełen paniki głos: już nigdy nie będzie tak samo. Na szyi nadal czuję uścisk, będący najprawdopodobniej ostatnim wspomnieniem, które położy cień na całą moją przyszłość. Od wypadku minęło osiem dni. Każdy centymetr mego ciała pulsuje, domagając się dalszej kuracji, jednak musiałam tu dzisiaj przyjść. Tata widzi, jak drżę, więc owija moje nogi szczelniej kocem.
– Mami. – Słyszę głos i odwracam głowę.
W moim kierunku idzie Jeremy, tuż za nim jego siostry wraz z kuzynem. Nie widziałam Naruto od miesięcy, nim pojawił się na grillu. Dopiero teraz dociera do mnie, jak wiele rzeczy zmieniło się w jej życiu. Żałuję, że nie dostrzegłam tego wcześniej. Żałuję, że nie widziałam, jak mocno cierpi. Żałuję…
– Jak się trzymasz, malutka? – Kejża pochyla się, obejmuje mnie delikatnie ramionami.
Głos Ryusaki jest silny, ale po chwili mój szal doszczętnie przesiąka jej łzami. Mayako zatrzymuje się kilka metrów ode mnie. Pod oczami dziewczyny widzę obszerne sińce, a dłonie zaciska w pięści. Nienawidzi mnie. Czuję to, nawet z tak wielkiej odległości. Nie mówiłam nikomu ani słowa, ale ona wie. Wie, że to ja powinnam się tam znajdować, a nie Siostrzyczka. Uratowała mnie. Nie pozwoliła mi umrzeć. Dlaczego, więc los ją ukarał? Dlaczego to właśnie ona jest teraz pochłaniana przez zimny piach?
Patrząc na dwie, identyczne trumny, wiem, że one również były do siebie podobne. Łączy je więź, którą ciężko objąć rozumem. Wiem, że w przeszłości wydarzyło się o wiele więcej, niż mogłabym sobie wyobrazić. Jestem tylko dzieckiem. Niczego nie rozumiałam, nadal nie rozumiem.
Rozlega się warkot silnika, a chwilę po tym, pod bramą cmentarza pojawia się chłopak. Po porannej ulewie jest zbyt ślisko na jazdę motorem, jednak on nie dba o to. Tak jak Mayako, nie podchodzi bliżej. Wręcz przeciwnie, opiera dłonie na prętach bramy i osuwa się. Widzę, jak jego ramiona poruszają się w spazmach, musiał walczyć ze sobą do ostatniej chwili, ale jest tutaj. Przyjechał, by ją pożegnać – tak jak wszyscy, których kochała. Kochała, a mimo to opuściła nas z bagażem niedopowiedzeń i niedokończonych spraw.
Zamykam oczy i niemal czuję jej obecność. Nagle ogarnia mnie ciemność i przenoszę się w miejsce oddalone o miliardy lat świetlnych – jej świat, zawieszony gdzieś pomiędzy niebem a ziemią, w którym kryła się przed cierpieniem.
Widzę ją. Pośrodku wielkiej sali, w której nie ma nic, prócz ogromnego worka treningowego. Nieznanego pochodzenia światło, tworzy rażące refleksy. W powietrzu unoszą się drobinki kurzu, połyskując niczym gwiazdy, które spadły z nieba i nie potrafią znaleźć swojego miejsca.
BAH!
Uderza z głuchym łupnięciem.
BAH!
Po jej palcach spływa krew.
Nie boli cię to, Siostrzyczko? – pytam, a ona odwraca i uśmiecha się do mnie.
Milczy, zawsze milczała i uśmiechała się. Jej uśmiech łamał serce; teraz robi to jeszcze intensywniej, bardziej brutalnie, na wskroś.
BAH!
Tym razem czuję to tak, jak ona; przeszywa mnie. Kolejna kropelka krwi wypływa z pęknięcia na jej kostkach, po czym skapuje na podłogę. Szkarłatna ciecz uchodzi z jej ciała tak jak ból, który nosi w sercu; pozbywa się ich obojgu jednocześnie.
BAH!
Stoi dumnie, jej ramiona są silne. Jest twarda i wytrwała; zniesie wszystko.
BAH!
BAH!
BAH!
– Mami – wypowiada w końcu moje imię, lecz sekundę później rozpływa się w powietrzu. Nigdy nie dowiem się, co chciała mi powiedzieć. Ostatnie spojrzenie, jakim mnie obrzuciła, przeszywa mą duszę. Kulę się pod naporem cierpienia, jakie w sobie nosiła.
Kochana Siostrzyczko, zawsze wpatrywałaś się zamyślona w okno samochodu i powtarzałaś, że to, co znajduje się najbliżej – najprędzej przemija. Ty byłaś najbliżej. Najbliżej nas wszystkich.
Żegnaj, Ichirei – Twoja siostrzyczka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz