16 stycznia 2016

5. Dziewczyna z parku

Brała moją dłoń, patrzyłem jej w źrenice,
Mówiła że dzięki niej nigdy się już nie przeliczę,
że wszystko będzie jak trzeba, pokaże mi piękno,
ale najpierw będę musiał przejść przez jakieś
Piekło


– Ichirei! – Usłyszałam, kiedy tylko przekroczyłam próg uniwersytetu i o mało co nie zakrztusiłam się własną śliną, widząc Matsuri z nietypowym, szerokim uśmiechem na twarzy. Zatrzymała się tuż obok mnie, wciąż susząc zęby.
– Kim jesteś i co zrobiłaś z Matsuri? – burknęłam, mrużąc podejrzliwie oczy. Nie wyjechała do mnie z żadną kąśliwą uwagą, nie zbeształa, ani nawet nie obrzuciła pełnym pogardy spojrzeniem. Ewidentnie coś było nie tak, a ja jak zwykle nie zostałam w nic wtajemniczona. Zagryzłam wargę i uniosłam brwi w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję. – Nie, nie znoszę cię tak cholernie przeuroczej – prychnęłam, kiedy zatrzepotała umalowanymi rzęsami. Zmierzyłam wzrokiem jej strój od góry do dołu. Miała na sobie czarne, obcisłe, poprzecierane jeansy i szary top. Niby wyglądała zwyczajnie, jednak Matsuri, którą znałam, nigdy nie włożyłaby tak opinających tyłek spodni. – Dlaczego wyglądasz jak zdjęta z okładki gimbopisma?
– Mamy dziś fizjologię – powiedziała takim tonem, jakby miała mnie za upośledzoną psychicznie. – Ach, na tak. Przecież ostatnio nie przyszłaś na fizjo.
– I...? Co mnie ominęło? – spytałam ostrożnie, przeciągając samogłoski. W odpowiedzi dziewczyna złapała mnie za bety i pociągnęła w stronę sali ćwiczeniowej. Umościła się na parapecie naprzeciwko drzwi i poczekała, aż stanę przed nią, po czym jak gdyby nigdy nic skinęła w stronę stojącego w pomieszczeniu mężczyzny. Mogłam go dostrzec tylko kątem oka.
– Nie odwracaj się! – pisnęła, gdy chciałam dokładniej mu się przyjrzeć. – Bo zauważy, że patrzymy.
Nie wytrzymałam i parsknęłam dzikim, niepohamowanym śmiechem. Faktycznie ostatnio kilka dni pobalowałam i zdarzyło mi się opuścić parę wykładów, ale żeby w tym czasie Matsuri straciła głowę dla jakiegoś faceta? Tego w kinie nie grali! Przez pewien czas nawet uwierzyłam wścibskim plotkom, które głosiły, iż moja przyjaciółka jest homoseksualistką, więc widok był naprawdę niecodzienny.
– Ciacho? – zapytałam i puściłam jej oczko.
Chociaż przybrała typowy dla siebie, poważny wyraz twarzy, jej policzki momentalnie poczerwieniały. Niemal widziałam, jak radość wychodzi uszami dziewczyny i wypełnia cały hol. Zachichotałam, ze zniecierpliwieniem zerkając na zegarek. W milczeniu odczekałyśmy kolejne dwie minuty i jako pierwsze wkroczyłyśmy ramię w ramię do sali. W myślach powtarzałam sobie, aby nie zagapić się na jej wybranka, co by nie zdradzić zamiarów koleżanki.
Wbiłam wzrok w podłogę i dopiero kiedy zajęłam strategiczne miejsce w kącie pomieszczenia, odważyłam się obdarzyć go spojrzeniem. Gdyby nie fakt, że siedzę, najprawdopodobniej wylądowałabym z wrażenia na posadzce. Nie tak wyobrażałam sobie „ciacho’ czy „ideał”. Mężczyzna musiał być świeżo po studiach, ponieważ nie miał więcej niż dwadzieścia sześć lat. Pierwsze na co zwróciłam uwagę, to liczne tatuaże, których kawałki wystawały spod czarnej koszuli oraz lekko przydługie kasztanowe włosy. Mogłabym przysiąc, że już go gdzieś widziałam. Szturchnęłam siedzącą obok Matsuri; jej buzia przypominała dorodną truskawkę. Miałam ochotę zaśmiać się jej w twarz. Jeszcze tak nie dawno z rozbawieniem i sarkazmem mówiła o moich uczuciach względem Naruto. Czyżby karma?
– Ten koleś jest w naszym wieku – prychnęłam, zakładając rękę na rękę. – Czego on może nas nauczyć?
– Nie w naszym, a pięć lat starszy – mruknęła oburzona. – Chodził do liceum z Itachim Uchihą, podkochiwałam się w nim kiedy byłam w gimnazjum – wyznała szeptem, zupełnie jakby chciała dodać, iż teraz kompletnie nic do niego nie czuje.
– Wysyłałaś mu gimbusiarskie liściki miłosne? – Zaśmiałam się, wyobrażając sobie przyjaciółkę, która podrzuca starszemu koledze walentynkę do tornistra. Zanim zdążyłam się opanować, trzepnęła mnie otwartą dłonią w czubek głowy.
– Ani on ani Uchiha nie interesowali się wtedy dziewczynami – burknęła grobowym tonem, najwyraźniej ten fakt zniszczył jej całe życie. Przez chwilę poczułam się jak normalna młoda dziewczyna, plotkująca z kumpelką. Swoją drogą, chyba obie przeszłyśmy swego rodzaju przemianę w ciągu ostatniego tygodnia. Otworzyłyśmy się na ludzi. Wcześniej Matsuri była zamkniętą w sobie maniaczką fotografowania, długie godziny spędzała w swojej ciemni, nie spotykała się ze znajomymi. Ja też żyłam w twardej, szczelnej skorupie, ufając tylko Uzumakiemu. – Sabaku no Gaara.
– Hm? – szepnęłam, wyrwana z zamyślenia.
       – Tak się nazywa – powiedziała, wpatrując się rozanielona w kolejne slajdy, na tle których stał jej ideał. Musiała naprawdę mocno wdepnąć w cholerne zauroczenie. Oby nie było to tak rzadkie gówno jak Naruto, bo mogłaby się porządnie poślizgnąć.
– Przepraszam – powiedziałam głośno, po czym odchrząknęłam. No Sabaku obdarzył mnie pełnym zaskoczenia spojrzeniem. – O ile mi wiadomo, te wszystkie prawidłowości dotyczą w stu procentach zdrowego organizmu zwierząt mięsożernych, co w naturze bardzo rzadko się zdarza. – Splotłam dłonie na piersiach, spoglądając na niego wyczekująco.
Fizjologię miałam w małym palcu i szykował się niezły ubaw. Kilkanaście par oczu – czyli cała moja grupa ćwiczeniowa – skupiło się na mnie.
       – Ależ oczywiście, pani…
– Tennotsukai – podpowiedziałam, zanim ten zdążył zlustrować od początku do końca listę nazwisk, spoczywającą na biurku.
– Ma pani rację, jednak jak sama nazwa przedmiotu wskazuje, zajmujemy się fizjologią, a nie patofizjologią – odparł kąśliwie, lecz lekki uśmiech na ustach świadczył o tym, że w gruncie rzeczy chciał nawiązać jakikolwiek kontakt ze swoimi słuchaczami.
– Jak sama definicja przedmiotu wskazuje, mamy zająć się stanem zwierząt w różnych stadiach fizjologicznych – odparłam, prostując się i przybierając bojową pozycję. – Pan leci gotowymi schematami, które możemy znaleźć w podręczniku, a które nijak mają się do życia, doktorze – dodałam, ostrożnie ważąc słowa żeby sprawdzić na ile mogę sobie pozwolić. Matsuri skuliła się w ławce i zgromiła mnie morderczym wzrokiem.
– Och, skoro tak to może pani pofatyguje się poprowadzić dalszą część wykładu? – zapytał, na co zdębiałam. Chciałam tylko podenerwować świeże mięso, a nie robić przedstawienie. Z innym wykładowcą nie ośmieliłabym się drażnić. Powinnam ugryźć się w język, stanowczo za dużo przebywałam z Mayako. Nie mogłam się powstrzymać żeby nie poznać bliżej jego osobowości  i sama się wkopałam.
– Z chęcią to zrobi, prawda Ichirei? – Głos Matsuri zazgrzytał mi w uszach, niczym dźwięk skrobania paznokciami po tablicy. Nie ma co, karma naprawdę wraca.
Zassałam policzek i przygryzłam go lekko. Wyszłam na środek, a kiedy no Sabaku ustąpił mi miejsca, posłałam mu ostatni, chytry uśmieszek. Prowadzenie wykładu z fizjologii było łatwe, chociaż nigdy nie lubiłam być w centrum zainteresowania. Ku mojemu zdziwieniu, koledzy z grupy z uwagą słuchali i skrupulatnie notowali każde słowo wypływające z ust. Mimo wszystko czułam, że mam wilgotne od potu dłonie i kiedy zegar wybił dwunastą, odetchnęłam z ulgą.
– Chciałabyś wziąć udział w jednym z naszych projektów? – zapytał niespodziewanie no Sabaku, kiedy ciskając przekleństwami w stronę Matsuri, sunęłam na zewnątrz. Porzucił oficjalny ton i jako, że ćwiczenia dobiegły końca, najwyraźniej zdecydował się postawić nas na równi ze sobą.
– Że ja? – bąknęłam, dokładnie przeżuwając słowa, którymi mnie poczęstował.
– Razem ze swoją przyjaciółką, dwuosobowe zespoły muszą przygotować projekt o dowolnej tematyce, skupiający się na najczęstszych nieprawidłowościach fizjologicznych spowodowanych modyfikacjami genetycznymi w dwudziestym pierwszym wieku – wyjaśnił, posyłając ciepły uśmiech w stronę brunetki. Albo miałam przewidzenia, albo kiedy na nią spojrzał, jego też porządnie siekło.
Czyżbym była tą dobrą duszyczką, łączącą zagubione serce?
– Matsuri? – spytałam, chcąc najpierw poznać jej zdanie. Widziałam, że perspektywa częstych konsultacji ze swoim ideałem będzie dla niej ogromną szansą, ale jednak nie była orłem jeśli chodziło o fizjologię.
– Możemy spróbować – powiedziała po chwili namysłu. Nie byłam pewna czy znajdę dostatecznie dużo czasu, lecz para szczenięcych tęczówek skutecznie przekonała mnie do skinięcia głową. Z ulgą opuściłam pomieszczenie.
      
Mój brzuch burczał, jak gdyby tasiemiec urządził sobie w nim wyścigi. Kiedy doszłam do szklanych drzwi z zamiarem wyjścia na zewnątrz i zjedzenia obiadu w pobliskim barze, przeklęłam głośno. Białe, poranne obłoczki niespodziewanie przekształciły się w szarą plamę, z której kapały spore, lodowate krople. W dodatku było parno i ciepło, prawdopodobnie zanosiło się na burzę. Nie lubiłam takich dni, tym bardziej, że spędzałam je zamknięta w czterech ścianach uczelni, a wtedy pogoda była jeszcze bardziej dołująca. Pocieszał mnie fakt, że został tylko miesiąc nauki i w końcu nastaną długo wyczekiwane wakacje. Zastanawiałam się czy powinnam wrócić na weekend do Konohy, lecz skoro miałam spędzić tam trzy następne miesiące, wolałam nacieszyć się Tokio na tyle, na ile mogłam.
– Nie przyszłaś w piątek.
– Uchiha! – Aż podskoczyłam, słysząc jego głos tuż przy swoim uchu. Nie miałam pojęcia jak to robi, że zawsze pojawiał się znikąd i równie tajemniczo znikał. – Najpierw zachowujesz się jak psychopata, a potem dziwisz się, że ktoś nie przyszedł na twoją imprezę? – wytknęłam, jednak musiałam przyznać, że jego osoba ostatnio mnie zainteresowała. Jeżeli w jakiś sposób – może trochę mniej drastyczny niż przedstawił go ostatnim razem – miałby pomóc mi pozbyć się Haruno, byłam gotowa znieść jego obecność przez kilka minut dziennie.
– Serio wzięłaś mnie za seryjnego mordercę, który z zimną krwią likwiduje nadęte lasie? – Parsknął śmiechem, obnażając rząd śnieżnobiałych zębów. Był cholernie przystojny, to fakt. Jednak miał w sobie coś irytującego. Jego idealne, czarne włosy, nieskazitelna twarz i dobrze zbudowana sylwetka… Były perfekcyjne aż do porzygu. Nie wiedziałam czy laski były na tyle ślepe czy może naiwne, żeby lecieć z nim do łóżka, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Całą swoją osobą reprezentował postawę „wyrucham cię i wyrzucę na chodnik”.
– Skoro Haruno jest z Uzumakim to masz już spokój, więc to co powiedziałeś było bez sensu – mruknęłam, wychodząc na kampus. Zignorowałam deszcz i skierowałam się w stronę pizzerii umiejscowionej nieopodal uniwersytetu. – A tak w ogóle nigdy nie mówiłam, że chcę Uzumakiego – burknęłam, a gdy tylko wypowiedziałam ostatnie słowo, wiedziałam, że właśnie tym zdaniem zdradziłam wszelkie uczucia.
– Haruno jest z Uzumakim żebym poczuł się zazdrosny – odpowiedział, podając mi swój smartfon. Zanim deszcz skropił wyświetlacz, odczytałam kilka kolejnych nazw, nadawców wiadomości. Większość była od Sakury i aż mnie skręciło ze złości. Różowa nie była wcale taka niewinna jaką grała pod swoim domem. Kawał niezłej suki.
– Na serio chcesz wymyślić coś żeby wykurzyć stąd tę dziewczynę? – zapytałam z niedowierzeniem. Kiedy dotarliśmy do pizzerii, byłam przemoczona jak szczur.
– Nie, tak naprawdę chcę się z tobą zaprzyjaźnić, bo zauważyłem, że wyjątkowa z ciebie kobieta – odparł luźno. Zacisnęłam zęby i powstrzymałam swoją drżącą pięść przed rozpłaszczeniem tego zakutego łba. Nienawidziłam, kiedy ktoś z sarkazmem mówił o mojej osobie. Byłam w pełni świadoma swoich licznych wad. W moment cała sympatia względem Uchihy, którą starałam się wykrzesać od ponad tygodnia, nagle gdzieś uleciała.
– Daruj sobie takie kąśliwe komentarze – prychnęłam, a on tylko zaśmiał się w głos. Arogancki gnojek, mimo protestu, zajął miejsce przy tym samym stoliku, sadowiąc się obok mnie. Straciłam apetyt. Ku mojemu zdziwieniu, na kilka minut zamilkł, intensywnie nad czymś myśląc. Byłam pewna, że nad ripostą. Kelner przyjął nasze zamówienia, po czym na czas oczekiwania przyniósł dwie szklanki soku pomarańczowego. Od unoszącego się w powietrzu zapachu jedzenia, mój żołądek zaczynał wariować, błagając o swoją porcję.
– Prześpij się ze mną – powiedział Uchiha z chytrym uśmiechem. Poczułam jak sok, który miałam w ustach, nagle dostaje się do moich płuc i nozdrzy. Zaniosłam się dzikim kaszlem, a widząc powagę na jego twarzy, nie mogłam dojść do siebie przez dłuższy czas.
– Naprawdę jesteś nienormalny – burknęłam, ocierając wilgotne usta serwetką.
– Nie żartuję. – Odsunęłam się od niego o kilka centymetrów, na tyle, na ile pozwalała mi krótka kanapa. – Sakura się wkurzy, Naruto poczuje się zazdrosny.
– Nie pójdę z tobą do łóżka – warknęłam, kiedy odkryłam jego prawdziwe zamiary. Nie chciał mi pomóc, a tylko zaciągnąć do sypialni. Najwyraźniej padłam ofiarą jakiegoś kiepskiego zakładu.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy wylądowała przede mną smakowicie pachnąca pizza. Widząc lekko przypieczoną szynkę parmeńską, omal nie zaśliniłam kołnierza. Mimo wszystko z gracją wzięłam sztućce i odkroiłam niewielki kawałeczek. Pewnie w towarzystwie Matsuri czy Mayako rzuciłabym się z łapami na jedzenie, lecz nie wiedzieć czemu przy Sasuke czułam obowiązek zachowania kultury. Roztaczał wokół siebie dziwną aurę.
– Jak chcesz – powiedział w końcu, kiedy zdążyłam zjeść połowę swojego dania. – Po zajęciach idziemy z paczką na kręgle, może dołączysz?
– Nie pójdę z tobą do łóżka – powtórzyłam, nawet na niego nie patrząc. – Aż tak wysoką cenę zakładu ustaliliście?
– Zakładu? – Wydawał się wyraźnie zaskoczony i urażony. – Posłuchaj, powiedziałaś, że nie prześpisz się ze mną, więc okej. Nie doszukuj się jakichś ukrytych schematów.
– Nie wiem czy można ci ufać, ostatnim razem tego nie pokazałeś – prychnęłam podświadomie. Na wspomnienie sytuacji sprzed kilku tygodni aż mnie skręciło ze wstydu.
– Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać – mruknął wkurzonym tonem. – Poza tym nie jesteś w moim typie. – Nie wiedzieć czemu, te słowa lekko mnie ukuły w serce. Uchiha słynął z tego, że sypiał z pierwszą lepszą dziwką. Czyli ja byłam mniej atrakcyjna od nich? Nie chciałam żeby to wyglądało, jakbym była zawiedziona, ale mimo wszystko dostrzegł mój niepewny wyraz twarzy. – Jesteś za delikatna – dodał, kiedy zrozumiał znaczenie swoich słów.
– Delikatna? – parsknęłam ze śmiechem. Wszyscy doskonale wiedzieli, że trenuję kickboxing i od dwunastego roku życia dbałam o dom i wychowanie Mami. Był kiepski w tłumaczeniu się. Chyba odkryłam wadę Pana Perfekcyjnego.
– Na siłę robisz ze mnie skurwysyna – powiedział obrażonym tonem. Może miał rację? Nic o nim nie wiedziałam, prócz plotek, że był kobieciarzem. Skoro ma jakąś paczkę przyjaciół, bardzo prawdopodobne, iż potrafi zachować się jak człowiek. Albo oni też należeli do kategorii zepsutych i bogatych gnojków.
– Bo masz jakieś ukryte zamiary – odparłam, nie dając za wygraną. Nie lubiłam przyznawać się do błędów. Poza tym, przy nim cały czas musiałam być czujna. Cokolwiek knuł, musiało to mieć jakiś tajny, beznadziejny cel.
– Wydawałaś się w porządku – burknął w końcu i wyczułam w jego głosie nutkę szczerości. Zirytował mnie mocno podkreślony czas przeszły. – Nie łazisz za mną, nie pchasz mi się do łóżka. – Skrzyżował ramiona na piersi i wyciągnął nogi pod stołem, patrząc przed siebie. – Nie tylko ja to zauważyłem, moi znajomi też zainteresowali się twoją postawą. Trzymasz się z boku tak jak my, po prostu chcieliśmy lepiej cię poznać.
– Chcieliście?
– Ja i moi znajomi, dlatego pytam czy wyjdziesz z nami na kręgle? – Podjął ostatnią próbę. Ciekawość zaczęła zżerać mnie od środka. Dotychczas widziałam go w towarzystwie tylko jednej osoby – wysokiego mięśniaka z Wydziału Elektrotechniki, nie miałam pojęcia z kim się zadawał.
– Itachi idzie z wami? – spytałam, na co zmarszczył brwi.
– On ma dziewczynę – odpowiedział, źle mnie rozumiejąc.
– Nie o to chodzi – warknęłam zła sama na siebie. – Po prostu chciałabym żeby poszedł ktoś, kto nie pozwoli mnie zgwałcić i pozostawić w krzakach przy drodze. – Chłopak pokiwał z niedowierzeniem głową. Uśmiechnęłam się lekko, żeby nie wyjść na kretynkę. Na serio bałam się gdziekolwiek z nim i Bóg wie kim jeszcze, iść.
– Czyli rozumiem, że się zgadzasz. – Uśmiechnął się, po czym dodał na pocieszenie. – Przyjdzie moja bliska przyjaciółka, nie będziesz jedyną dziewczyną.
Wyraz „przyjaciółka” w ustach Sasuke wydawał się nietypowy. Czyli istniała jeszcze na tym świecie kobieta, której nie zamierzał przelecieć. Nie byłam jedyna. Musiała być albo tak bardzo mądra, albo tak bardzo brzydka. Nawet nie wiedziałam, do której z tych kategorii należałam ja.
***
Gdy tylko wyszłam na kampus, zaczęłam mieć obawy czy Uchiha czasem nie żartował z tymi całymi kręglami. Nie umówiliśmy się w żadnym konkretnym miejscu, nawet nie wiedziałam o której kończył zajęcia. Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłam zmierzających w moim kierunku, dwóch chłopaków.
– Czekaliście na mnie? – zapytałam zdziwiona.
– Nie dodawaj sobie, skończyliśmy dwie minuty temu – zaśmiał się Sasuke, lecz widząc moją zdenerwowaną minę, od razu zamilkł. Wiedział, że jeśli przesadzi, to po prostu sobie pójdę. – Znacie się? – spytał, kiwając głową w stronę kumpla.
– Jugo – powiedział wysoki, rudowłosy chłopak, z którym często widywałam Uchihę. Uścisnęłam mu dłoń i przedstawiłam się. Musiał mieć jakieś dwa metry wzrostu, prócz tego najwyraźniej nie szczędził pieniędzy na siłownię i białkowe odżywki. Choć Sasuke również był umięśniony, przy nim wyglądał jak chuderlaczek.
Zawahałam się, zanim zajęłam tylni fotel czarnego Jeepa. To nie było z mojej strony rozsądne, by jechać gdziekolwiek z tymi mężczyznami. Pocieszał mnie fakt, że był biały dzień, a przed uniwersytetem kręciło się mrowie ludu. Wskoczyłam do samochodu – dosłownie – i zapięłam pasy. Chociaż rudzielec wyglądał groźnie, był bardzo wstydliwy. Siedział obok kierowcy cichutko jak myszka, co jakiś czas przytakując, gdy Uchiha o coś pytał. Mój stres nasilił się, kiedy odkryłam, że zamiast w kierunku centrum, gdzie znajdowała się docelowa kręgielnia, samochód skręcił na przedmieścia.
– Dokąd jedziemy? – zapytałam od razu. W moim głosie słychać było podenerwowanie.
– Hm? – mruknął Sasuke, lecz zanim powtórzyłam zrozumiał pytania. – Po Itachiego, sama go tam chciałaś. – Odetchnęłam z ulgą. Tak jak powiedział, zaparkował pod swoim domem. Nigdy wcześniej nie byłam w tym miejscu, lecz nie dało się nie zauważyć ogromnego, kutego napisu „UCHIHA”, wkomponowanego w żelazną bramę.
– Wyskakuj – powiedział, otwierając drzwi z mojej strony. – Jak ja go spytam to nie pojedzie.
– Nie chcę robić problemu, w sumie to bardziej był żart – mruknęłam, jednak wyplątałam się z pasów bezpieczeństwa i opuściłam pojazd.
Kiedy przekroczyłam próg domu Uchihów, już wiedziałam dlaczego wszyscy tak chętnie przychodzą na ich domówki. Wnętrze było ogromne i przestronne już od samego wejścia. Podłogi wyłożono jasnym marmurem, a białe ściany idealnie współgrały ze złotymi dodatkami. Mogłoby się wydawać, że weszłam do zamku, a nie czyjegoś domu.
– Myślałam, że macie z bratem własne mieszkanie – powiedziałam, starając się przybrać naturalny wyraz twarzy. Gdybym się nie hamowała, najwyraźniej szczęka opadłaby mi do samej podłogi.
– Mamy kawalerki przy uniwerku, ale i tak sporo czasu spędzamy w domu – wyjaśnił i ruszył po schodach, poszukać brata. – Itachi, chodź na momencik! – krzyknął, po czym wrócił do nas. – Zaproponowałbym herbatkę, ale mamy tor zarezerwowany na… – zamilkł i popatrzył na zegarek –  dziesięć minut temu. – Słysząc ten nadmiar uprzejmości w jego głosie, miałam sto procent pewności, że gdzieś tutaj kręciła się jego matka. Był tak sztucznie miły, że o mało co nie pomyślałabym, iż Sasuke Uchiha to równy gość.
– Cze… – zaczęłam, słysząc tupanie na schodach, lecz nie tej osoby się spodziewałam. – Kejża?
– Ichirei? – Dziewczyna była równie zdziwiona jak ja. Zmierzyła Sasuke wzrokiem od góry do dołu. Od razu w jej spojrzeniu dostrzegłam, że zastanawia się, co ja tu robię z tym patałachem. Nie zdziwiłabym się gdyby znając młodego Uchihę, wzięła mnie za pierwszą lepszą dupodajkę.
– Wybieramy się na kręgle – powiedziałam z głupkowatą miną i niekontrolowanym, nerwowym chichotem.
– Idziecie z nami? – zapytał Sasuke, zanim zrobiłam z siebie całkowitą kretynkę.
– Ojej. – Brunetka zrobiła smutną minę, zupełnie jakby naprawdę była zawiedziona, a kiedy Itachi do niej dołączył, oboje pokręcili przecząco głowami. – Jutro mam egzamin z interny, nie dam rady się wyrwać.
– Wybaczcie, ale nie zostawię jej na pastwę książek – dodał Itachi, zanim brat skierował prośbę bezpośrednio do niego. – Może innym razem.
Kejża z miną zbitego psa rzuciła okiem na trzymane przez starszego Uchihę podręczniki i udała odruch wymiotny. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Widać, że wiele by dała, żeby iść z nami zamiast siedzieć przy książkach, ale jej chłopak – bo tym najwyraźniej był dla niej Itachi – dbał o edukację swojej dziewczyny. Mogłabym zapłacić milion yenów, byleby tylko Kejża Ryusaki uratowała mnie od niezręczności w towarzystwie nieznajomej paczki. Nie wiedziałam, co mnie pokusiło, żeby się zgodzić.
      
Gdy dojechaliśmy pod kręgielnię, byliśmy pół godziny spóźnieni. Na samym wejściu rzucił się do nas drobny, rozwrzeszczany chłopak. Miał ufarbowane na biało, krótkie włosy i nienaturalnie wydatne kły, przez co sprawiał wrażenie mangozjeba z podstawówki. Przez kilka minut zawodził, że Sasuke i Jugo nigdy nie dotrzymują słów, a dopiero wtedy dostrzegł mnie. Małą, skuloną i zestresowaną mnie.
– Miałeś nie przyprowadzać ze sobą panienek, kiedy wychodzimy z paczką – mruknął, marszcząc gniewnie brwi. Zacisnęłam zęby, czując jak pulsuje mi żyłka na skroni. Jeszcze jedno słowo. – Jak już musisz coś zaruchać to załatw to w samochodzie i dołącz, z łaski swojej.
Wiedziałam, że nie wytrzymam, a jednocześnie nie zrobiłam kroku w tył. Wręcz przeciwnie. Zacisnęłam prawą dłoń w pięść, aż mi kości zatrzeszczały, po czym wymierzyłam mu siarczysty sierp. Mój oddech przyśpieszył, kiedy zorientowałam się, że mimo drobnej postury, chłopak jednak nade mną góruje. Był w takim szoku, iż nie ośmielił się nawet wydobyć z siebie słowa. Z rozciętej o odstający ząb wargi poleciała kropelka krwi; od ust aż po czubek brody, by finalnie skapnąć na asfalt.
– Suigetsu, Ichirei. Ichirei, Suigetsu – mruknął Jugo, bez większych emocji. Białowłosy otworzył i zamknął kilka razy usta, niczym wyrzucona na brzeg ryba, która próbuje złapać oddech. – Nasza bliska znajoma. – Wiedziałam, że celowo dodał te słowa, aby chłopak się opamiętał.
– Demon – jęknął i pociągnął ostentacyjnie nosem. – Diabeł, a nie kobieta.
– Dzień dobry. – Usłyszałam cichy, melodyjny głos za swoimi plecami.
– Hinatka! – Suigetsu uwiesił się na wysokiej brunetce, która stała w drzwiach malutkiej kawiarenki, tuż obok wejścia do kręgielni. – Ratuj mnie przed tymi świrami i sadystami.
Wyobrażając sobie przyjaciółkę Uchihy, miałam przed oczami roznegliżowaną dziunię z czerwonymi ustami. Musiałam przyznać, że doznałam niemałego szoku. Hinata była najpiękniejszą dziewczyną, jaką kiedykolwiek widziałam. Smukła, lecz nie za chuda; jej długie, czarne włosy wydawały się lśnić granatem. Skromnie ubrana w długie, podwinięte jeansy i błękitną, flanelową koszulę. Kiedy Suigetsu w końcu ją puścił i mogłam dostrzec twarz dziewczyny, poczułam się jakbym dostała obuchem w tył głowy. Doskonale pamiętałam te jasne, niemal białe tęczówki. Dziewczyna z parku. To właśnie ją szarpało dwóch typów, gdybym nie zareagowała, kto wie co mogłoby się stać. Nie była to przypadkowa napaść, jeden z mężczyzn dość dosadnie krzyknął do mnie, że nie powinnam wtrącać się w rodzinne sprawy. Czułam, że ona również mnie rozpoznała. Po tak długim czasie, choć wtedy była na pół przytomna. Widziałam, że na ułamek sekundy, w jej oczach zagościł strach. Czy Sasuke, Jugo i Suigetsu o wszystkim wiedzieli? Bała się, że o tym wspomnę?
– Znacie się? – zapytał jak zwykle czujny Sasuke, kiedy nie spuszczałyśmy z siebie wzroku.
– Pierwszy raz się widzimy, chyba nie jesteśmy z tego samego uniwerka. – Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, kątem oka dostrzegłam, że dziewczyna się rozluźnia. – Jestem Ichirei Tennotsukai. – Podałam jej dłoń; uścisnęła ją, po czym odgarnęła długie kosmyki za uszy, oddzielając je od równej grzywki.
– Hinata Hyuga – powiedziała i omiotła wzrokiem trzech chłopaków, a gdy zawiesiła spojrzenie na Sasuke, przybrała zdenerwowaną minę. – Zostało nam kilka minut czasu, właściciel powiedział, że nie ma już wolnych torów.
– Sasuke! – wrzasnął Suigetsu z wściekłością, po czym znów rozpoczął swoją litanię najróżniejszych wyzwisk.
– Uspokój się padalcu – prychnął w końcu Uchiha i wyjął z kieszeni jeansów paczkę papierosów. Wysunął jedną fajkę i wsadził końcówkę do ust. Zanim jeszcze ją odpalił, brunetka doskoczyła do niego i jednym sprawnym ruchem cisnęła na asfaltowy parking, po czym roztarła stopą. – W takim razie chodźmy na piwo – zaproponował, bez słowa wracając w stronę samochodu.
Tak jak wcześniej zaskoczyła mnie zgrana i idealna paczka Mayako, teraz byłam zdziwiona z innego powodu. Osoby, z którymi obecnie stałam w kółeczku, były różne jak cztery żywioły. Arogancki Sasuke, nieśmiały Jugo, rozwrzeszczany Suigetsu i spokojna Hinata bardziej pasowali na odwiecznych wrogów niż przyjaciół. Zastanawiałam się jak to możliwe, że ze sobą wytrzymują. Chociaż Uchiha miał w nawyku zgrywać Pana i Władcę, nie sprzeciwił się Hyudze nawet wtedy, kiedy ta bezczelnie zniszczyła jego papierosa. Gdyby zrobił to białowłosy, byłam pewna, że jego twarz skończyłaby tak samo jak fajka.
– W takim razie ja odpadam, nie piję – powiedziałam, kiedy reszta poszła śladami Sasuke i pakowali się do czarnego Jeepa.
– Nie martw się, ja też nie piję – odparła Hinata, kiwając zachęcająco ręką. Moja niechęć do ludzi zaczęła coraz bardziej ze mnie ulatywać. Dotychczas nie wychodziłam z nikim poza Naruto, myślałam, że otaczające mnie osoby to banda gnojków i tokijskich oszołomów. Być może nawet patrzyłam na nich z góry. Odkąd przekonałam się do Mayako, Kejży i ich przyjaciół, stałam się bardziej otwarta na nowe znajomości. Nie bez powodu stałam tu teraz z nimi, chociaż oszukiwałam samą siebie – łaknęłam kontaktu z ludźmi, którzy potrafili dobrze się bawić. Moje obawy względem Uchihy również malały z minuty na minutę. Trudno mi było uwierzyć, że tak po prostu chcą się ze mną zaprzyjaźnić. Miałam naprawdę niską samoocenę.
– Studiujesz w Tokio? – zagadnęłam, kiedy w końcu umościłam się na swoim miejscu. Nienawidziłam siedzieć pośrodku tylnych foteli, a dziwnym trafem, zawsze mnie tam wciskano. W dodatku Suigetsu wepchnął się do przodu, więc Jugo zajmował połowę kanapy swoim wielkim cielskiem.
– Nie studiuję – odpowiedziała brunetka, po czym zapięła pasy. Byłam zaskoczona, wyglądała na osobę w moim wieku, nie sądziłam by już ukończyła studia. Większość ludzi w Tokio, po ukończeniu liceum wybiera się na studia.
– Skoro dziewczyny nie piją to jedź na Pogodną, kupi się browary w monopolu i wyjdzie taniej – zaproponował Suigetsu. – Chyba, że na twój rachunek, Sasuke. Wtedy możemy wpaść do Shibuyi.
– Na Pogodną? – spytałam, zerkając na odbicie Uchihy w lusterku.
– Czyli do mieszkania tego ciołka – wyjaśnił, rzucając mi szybkie spojrzenie. Musiałam przyznać, że za kierownicą był ostrożny. Jechał szybko, lecz bardzo uważnie.
Nie byłam pewna czy chcę spędzić wieczór na posiadówce u Suigetsu. Mimo wszystko, czułam się niepewnie w ich towarzystwie. Znali się jak łyse konie, a ja byłam takim trochę wyrzutkiem. Nie wiedzieć czemu, stale porównywałam ich do paczki mojej współlokatorki. Nie byli tacy zwariowani; nie wprowadzali klimatu, do którego każdy potrafił się dostosować. Zastanawiałam się, czy to z mojego powodu w samochodzie panuje niezręczna atmosfera.
      
      
Siedząc na szarej, skórzanej kanapie przeklęłam swój brak asertywności. Widząc Hinatę, wychylającą trzecią butelkę piwa, poczułam się oszukana. Przez pierwsze trzydzieści minut trzymała się swojej obietnicy, po czym wyszła na kilka minut i wróciła z furią w oczach. Mogłam się  spodziewać, że wyjście na miasto z kumplami Uchihy tak się zakończy. Nawet Sasuke chwiał się na nogach, zaczęłam się zastanawiać w jaki sposób ma zamiar odwieźć mnie do akademika.
– Przepraszam za nich. – Usłyszałam nad sobą. Odwróciłam się i podtrzymałam o oparcie kanapy. Jugo przez cały wieczór wypił może jedną trzecią piwa, a teraz wydawał się wyraźnie przybity. – Zawsze się tak kończy. – Kiwnął głową w stronę bełkoczącego Sasuke, który o dziwo nagle zaczął dogadywać się z Suigetsu. Swoją drogą, widok pijanego bruneta był nawet zabawny. Przez cały czas siedział, obejmując ramieniem wyraźnie obojętną na ten gest Hinatę. Czyżby rzekoma „przyjaciółka” była jednak kimś, kogo nie mógł tak po prostu zdobyć?  
– Nie przepraszaj mnie, sama się na to pisałam – odparłam ze śmiechem, by jakoś go pocieszyć. Rudzielec sprawiał wrażenie starszego brata lub ojca. Dbał o swoich kolegów i miał wszystko pod kontrolą. – Pomogę ci sprzątać i będę się zbierała – dodałam, po czym wstałam i skierowałam się do kuchni. Mieszkanie Suigetsu było malutkie i bardzo nieporęczne. Żeby przejść do kuchni lub łazienki, trzeba było zamykać kolejno wszystkie drzwi, ponieważ pootwierane blokowały wąski korytarz.
W głębi duszy czułam, że nie będzie to wieczór marzeń. Tak czy inaczej, przebywanie z ludźmi sprawiało mi przyjemność, której od bardzo dawna nie doświadczałam. Po kilku minutach poszukiwań, w końcu odnalazłam zielone worki na szklane odpady. Wróciłam do pokoju, gdzie Jugo odwalił już większość brudnej roboty – czyli zawlókł śpiącego Suigetsu na kanapę – po czym razem ze mną zabrał się za sprzątanie butelek. Hinata, choć wypiła sporo alkoholu, zdawała się mieć mocną głowę, czego nie powiedziałabym, biorąc pod uwagę jej smukłe ciało.
– Odwiozę cię – zaproponował Jugo, kiedy zbierałam się do wyjścia. Widząc jak rudowłosy niesie do pokoju Suigetsu szklankę wody, poczułam ogromną sympatię. Poczekaliśmy aż Uchiha, chwiejąc się, założy bluzę, po czym całą trójką opuściliśmy mieszkanie chłopaka.
– Nie idziesz z nami? – spytałam Hinatę, widząc jak zatrzymuje się na klatce. Wyjęła z kieszeni pęczek kluczy i pomachała nimi ostentacyjnie.
– Mieszkam obok – powiedziała i zaśmiała się. Jej głos nawet nie zadrżał, jakby była zupełnie trzeźwa. Zdradzał ją tylko brak koncentracji, kiedy zbyt długo celowała kluczem do zamka.
Wizyta u Suigetsu nie wniosła nic interesującego w moje życie. Siedząc na kanapie, pogrążona w nudzie i zażenowaniu, wydawało mi się, że mijają tygodnie zamiast godzin. Zaś gdy tylko wsiadłam do czarnego Jeepa Uchihy, miałam wrażenie, że od rozmowy pod kręgielnią upłynęło kilkanaście minut. Czas zawsze mnie oszukiwał w niekomfortowych sytuacjach. Szczerze tęskniłam za swoją współlokatorką i zaczęłam żałować, iż jej nie zaprosiłam. Zbyt późno o tym pomyślałam.
Z drugiej strony bałam się, co ona sobie o mnie pomyśli. Jednego dnia obściskuję się z Uzumakim pod akademikiem, a na drugi wychodzę z największym podrywaczem na uniwerku. Fakt, że dobrze znała sytuację z Naruto oraz nie miałam zamiaru wdawać się w bliższe relacje z Sasuke, wcale nie stawiał mnie w lepszym świetle. I tak każdy pomyśli swoje. Dostrzegłam to nawet we wzroku Kejży, kiedy niespodziewanie zjawiliśmy się w domu Uchihy.
– To tutaj? – Upewnił się Jugo, gdy zatrzymał się pod odpowiednim budynkiem, a ja nie wysiadałam. Otrząsnęłam się z myśli i pokiwałam energicznie głową. – Tak, dziękuję.
– Odprowadzę się. – Usłyszałam z tylnego fotela i aż przeszły mnie ciarki. Jeszcze tego brakowało, żeby odtransportował mnie pod drzwi. Maya na bank przylepi mi do czoła karteczkę z napisem „Puszczalska Flądra”.
– Nie trzeba, to kilka metrów – mruknęłam, zatrzaskując za sobą drzwi. Słysząc drugie, głuche uderzenie, przeklęłam w myślach. Jugo zgasił silnik i posłał mi za szybą przepraszające spojrzenie. Ciemność za oknem mojego pokoju dawała mi znikomą nadzieję, że Mayako smacznie śpi. Sasuke szedł trzy kroki za mną, jak jakiś psychopata.
– Czemu mieszkasz w mieszańcu ? – zapytał, spoglądając na szary, prostokątny budynek akademika.
– Mieszańcu? – Miałam nadzieję, że nie plecie jakichś farmazonów po pijaku, jeszcze tego brakowało.
– To budynek Toudai i Tonan, trochę patologia – burknął, na co zazgrzytałam zębami. Zanim poznałam Mayako miałam takie samo zdanie jak on. Wiedziałam, że nie powinnam się bulwersować, ale w chwili gdy pierwszy raz obudziło mnie darcie się Okanao, po czym ujrzałam ją leżącą na podłodze i starającą się wydobyć spod łóżka budzik, zorientowałam się, iż nie należy oceniać ludzi po pozorach. Może studenci Tonan nie należeli do najsympatyczniejszych i najpilniejszych, ale z pewnością istniały od tej reguły wyjątki.
Nie zdążyłam wydusić nawet jednego słowa, kiedy niespodziewanie złapał mnie za nadgarstki i przyszpilił do muru. Déjá vu, kurwa. Mój nos rozpłaszczył się na jego obojczyku, czułam, że tracę oddech. Przez głowę przeleciało mi miliard sprzecznych myśli. Wystraszona otworzyłam usta by krzyknąć; powiedzieć cokolwiek, lecz w tej samej chwili zakrył mi usta dłonią.
– Dozorca – szepnął i w ułamku sekundy moja twarz zalała się rumieńcem. Miałam ochotę zaśmiać się i jednocześnie bić po twarzy. Gdyby Sasuke wiedział, o czym przed momentem pomyślałam, najprawdopodobniej tarzałby się po ziemi z rozbawienia.
– Dzięki – mruknęłam, kiedy starszy facet zniknął na klatce schodowej. Po ostatniej wpadce był względem mnie podejrzliwy, a zawód jaki wykonywał, nakazywał karać takich jak ja – szlajających się po nocach studentów. Pośpiesznie podążyłam do drugiego wejścia, w razie gdyby cieć zdecydował się jednak zawrócić. – Jeszcze raz, dzięki za wszystko – powiedziałam, przekręcając kluczyk w zamku. Wślizgnęłam się do pokoju z prędkością światła i pomachałam mu, zanim zatrzasnęłam drzwi.
      
      
Z przykrością zauważyłam, że łóżko blondynki było nietknięte od rana. Mayako wspomniała, że bardzo często nocuje u Kiby, jednak nie spodziewałam się, iż zniknie już następnego dnia. Popatrzyłam przez okno na znikającego w ciemności czarnego Jeepa i usiadłam na chłodnym parapecie. Nie miałam pojęcia co dalej zrobić z tą znajomością. Wszyscy byli dla mnie szalenie mili, a jednocześnie przebywając z nimi czułam się, jakbym robiła coś złego. Ludzie z uniwerka rozsiewali plotki o paczce Uchihy, w które głęboko wierzyłam. Tymczasem wydawali się zgraną, spokojną grupą przyjaciół. Ani mnie do nich nie ciągnęło, ani nie odpychało.
Słysząc ciche stukanie do drzwi, parszywy humor odpłynął w moment. Zeskoczyłam na podłogę i potruchtałam otworzyć.
– No nareszcie! – krzyknęłam, z rozmachem uchylając skrzydło.
– Aż tak cieszysz się na mój widok? – Nie byłam pewna czy szybciej dotarł do mnie obraz czy dźwięk, ale stanęłam jak wryta i gwałtownie zassałam powietrze do płuc.
– Co ty tu jeszcze robisz? – spytałam, kiedy po kilku sekundach odzyskałam język w gębie. Zerknęłam na zegarek, Jugo odjechał jakieś dziesięć minut wcześniej.
– Mogę wejść? – Uchiha spoważniał nagle. Wyglądał co najmniej dziwnie, nigdy wcześniej nie widziałam u niego tego wyrazu twarzy. Odsunęłam się o krok, gestem dłoni zapraszając do środka. Cokolwiek się nie stało, nie potrafiłam powiedzieć, żeby spadał. Byłam zbyt miękka. Jak zawsze.
– Co się dzieje? – zapytałam, gdy wszedł do pokoju i klapnął na łóżko. Był to jedyny mebel w pomieszczeniu, na którym można było usiąść. Zorientowałam się, że nie mam do niego podejścia jak do człowieka. Bardziej obchodziłam się z nim jak z jakimś dzikim zwierzęciem, które nagle mogło pokazać swoją prawdziwą twarz, co było raczej chore.
– Siadaj – burknął rozkazującym tonem. Uniosłam wysoko brwi, ale wykonałam jego polecenie i przycupnęłam w rogu łóżka. – Nie wrócę do domu, dopóki się nie dowiem – dodał tonem nie znoszącym sprzeciwu.
– Czego? – spytałam po dobrych kilkunastu sekundach. Albo mnie coś ominęło, albo Uchiha do reszty sfiksował.
– Dlaczego tak bardzo boisz się, kiedy ktoś się do ciebie zbliży?
Te słowa obezwładniły mnie mocniej niż prawy sierp na ucho. W mojej głowie, wszystkie te sytuacje były notorycznie wymazywane. Jednak on pamiętał o tamtym razie. I zauważył – cholera – zauważył moje zachowanie pod murem. Gdybym mogła, wygrzebałabym paznokciami dołek w podłodze i zakopała się w nim po sam kres swojego życia. Nigdy, przenigdy nie podjęłam tego tematu. Zadra na sercu, do której uparcie wpychałam całe zwoje bandażów, znów się zajątrzyła. On nie mógł o niczym wiedzieć, nikt nie mógł. To były moje rany i sama musiałam sobie z nimi poradzić.
– Nie wiem czego mogę się po tobie spodziewać – prychnęłam, siląc się na stanowczy ton. Wyszło lepiej niż przypuszczałam. Chociaż moje wnętrzności rozsypywały się na drobny mak, wyprostowałam się i obdarzyłam go pełnym rozbawienia spojrzeniem.
– Tylko tyle? Tylko mnie się boisz? – Nie wydawał się być przekonany. Choć broniłam się przed tym rękoma i nogami, musiałam przyznać, że moment, w którym Uchiha się o mnie martwił bardzo mi schlebiał.
– Masz jakąś paranoję po alkoholu – zaśmiałam się i pstryknęłam go w czoło. Mój własny gest mnie zawstydził. Robiłam tak zawsze, kiedy Mami plotła różne głupoty lub niepotrzebnie się czymś przejmowała. – Przeginasz, Uchiha. Ingerujesz w moje prywatne sprawy, a nawet nie jesteśmy przyjaciółmi.
– Czyli jednak jest coś na rzeczy – burknął, wyraźnie urażony moimi słowami. Pewnie niewiele osób mu pyskowało, lecz powoli traciłam cierpliwość.
– Lepiej będzie jak pójdziesz – przerwałam, choć wyraźnie otworzył usta, by dalej ciągnąć swoje domysły. Nie martwiłam się o jego powrót, pewnie zadzwoni po kogoś na posyłki lub zamówi taksówkę. Siedział jeszcze chwilę, a gdy dostrzegł, że nie ma szans na dalszą rozmowę, posłusznie wstał i skierował się do wyjścia.
– Na razie – rzucił w drzwiach, nie odwracając się jednak w moją stronę.
Przegięłam? Trudno było mi uwierzyć, że Uchiha faktycznie się o mnie zamartwia. Zauważyłam to od pierwszej rozmowy z nim. Testował mnie; sprawdzał na ile pozwolę w każdej sytuacji. Zgrywał podrywacza, psychopatę, a teraz poczciwego chłopca, który jakimś cudem nagle posiadł uczucia. Wszystko było sztuczne. Co więcej, jego znajomi najwyraźniej nie mieli pojęcia o tych zagrywkach. Nie wiedziałam co o tym myśleć, jednak czułam, że nie powinnam wplątywać się w żadną chorą grę. Wystarczyło mi syfu w moim życiu.
Późną porą wszystkie łazienki w całym akademiku były wolne. Korzystając z okazji, zabrałam kosmetyczkę i wzięłam szybki prysznic. Kładąc się do łóżka, ogarnął mnie dziwny niepokój. Popatrzyłam na łóżko Mayako i podciągnęłam kołdrę po same uszy. Dotychczas zawsze gdy zasypiałam była w domu Mami. Kiedy miałam zostać sama, wpadał Naruto. Nie lubiłam samotności w czterech ścianach i Uzumaki doskonale o tym wiedział. Uczucie paraliżującego smutku znów wdarło się do mojego serca. Przymknęłam powieki, by powtrzymać nadchodzące łzy. Zmęczenie powoli brało górę, a tęsknota ulatywała ze mnie minutę po minucie, kiedy z półsnu wyrwał mnie brzęczący dźwięk wibracji. Podniosłam się na łokciu i z niepohamowaną radością popatrzyłam na telefon. Tylko trzy osoby mogły napisać do mnie o tej porze: Matsuri. Mayako i… Naruto. Z czego Okanao nie miała mojego numeru.
Przeczołgałam się na łóżku, aż do umiejscowionej na jego końcu szafki i wygrzebałam z torebki prostokątne urządzenie. Przeklęłam cicho, kiedy ekran blokady na kilka sekund się zaciął. Z cisnącym się na usta uśmiechem przejechałam palcem po wyświetlaczu, aby odczytać wiadomość. Gdy tylko moje oczy prześledziły nieznany numer, poczułam uścisk w gardle. Treść wiadomości owinęła wokół mojego żołądka lodowaty łańcuch. Nie wiedzieć czemu, byłam pewna kto jest nadawcą. Niemal poczułam na sobie blade spojrzenie błyszczących, jasnych oczu i gdzieś w powietrzu ujrzałam marę, przypominającą nieskazitelnie piękną twarz. Podświadomie upuściłam telefon, a trzask pękającej szybki nie zrobił na mnie żadnego wrażenia. Poprzez pajęczynkę wciąż prześwitywało te kilka słów:
Nigdy nie zajmiesz mojego miejsca, zdechnij szmato.
***




Wiem, że długo nie było rozdziału, ale mam nadzieję, że mi wybaczycie. Za dużo nauki mam na głowie T_T Kochciam Was, więc, nie opuszczajcie mnie nawet wtedy, kiedy znikam na kilka tygodni. Po sesji kończę CA i wtedy będę miała więcej czasu i chęci na pisanie :P


      
      


          


      
      
          




17 komentarzy:

  1. W końcu się doczekałam!
    Uwielbiam to jak piszesz, dajesz taki dreszczy ,który wraz z czytaniem daje niesamowity efekt!
    Życzę dalszej weny :3
    I oczywiście gratuluje Twojej osobie ,bo przez autorkę uczę się cierpliwości ,jeżeli chodzi o czekanie na kolejny rozdział xD
    Zostaję z Tobą do końca ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak się cieszę <3 Nie chwal mnie tak, po przechwalisz :P

      Usuń
  2. Nawet jeśli na początku nie mogę się jakoś wdrążyć, to dalej chłonę jak głupiaaaa. No i to, co mnie cieszy to to, że już nie jestem w stanie przewidzieć, co się odjebie dalej XD serioo, podoba mi się to, dawno tego nie miałam przy czytaniu. Przeuroczy Sasek, chlejąca Hinata, już mnie nic nie dziwi <3
    Lecę w książki, dlatego szybki komć iii no, pozdrówki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zdziwi Cię koniec tej historii, bo mam już wszystko os A do Z obmyślone. Stresuję się za każdym razem, kiedy piszę rozdział, że coś odwalę i spieprzę całe opowiadanie. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę XD

      Usuń
  3. JA CIĘ NIGDY NIE OPUSZCZĘ MÓJ ROZKOSZNY ANIOŁECZKU! <3 CHOĆBYŚ MNIE BŁAGAŁA, ŻEBYM TO ZROBIŁA, NIE POSŁUCHAM CIĘ. <3333
    Co mi się najbardziej podobało z tego rozdziału? Oczywiście to, że Kejża jest z Itachim. XDDDD No dobra, kiepski żarcik, wiem. ;x

    Generalnie bardzo przyjemny rozdział, dużo Sasuke (niby skurczybyka nie lubię, a jednak podświadomie chciałam, żeby dobrał się do Ichi XDDDD). W sumie bałam się, co ten Uchiha kombinuje, ale czułam, że nie zrobi jej krzywdy. No i byłam okropnie ciekawa jego znajomych. I tą Hinacią to mnie zagięłaś, serio. Nie spodziewałam się, że akurat ona będzie się z nim przyjaźnić, bo totalnie do siebie nie pasują, a tu taki psikus. :D
    Ta scena pod akademikiem, jak Uchiha przygwoździł ją do ściany, awrrrrrr. Zaczęłam im kibicować. XDDD Zwłaszcza, że Ichi tak słodko zareagowała, ojejajeja. :3 Ale nie, bo oczywiście musiałaś wymyślić coś innego, po co uszczęśliwić swoją psiapsi, no po co... I jeszcze ta ich rozmowa w pokoju, Sasydż taki mundry i przebiegły, awww. No przecież jest lepszy od tego głupiego Naruto. ;x Prawda, że Ichi z nim będzie, prawda? :DDD
    Przez to że napisałaś "jasne oczy" mam dwie opcje co do osoby, która mogła napisać jej tego smsa. Nie wiem czemu podejrzewam Hinatę, bo jakoś nie wydaje mi się, żeby mogła być zazdrosna o przyjaciela, ale te oczy... XD Ja wiem, że Sakura też ma jasne oczy, ale no nie wiem. Znając Ciebie, wszystko jest możliwe, nawet psychopatyczne Hyuga. XDDDDD

    W ogóle Domi, zaskakuje mnie Twoja lekkość pióra! Serio. :D Piszesz to opowiadanie zupełnie inaczej niż CA, co już Ci zapewne tysiąc razy mówiłyśmy z Mają, ale dalej się tym zachwycam. :3 Nie wiem czym to jest spowodowane, ale naprawdę widać ogromną różnicę. Oczywiście jak najbardziej na plus. :D Oby tak dalej! <3
    Kochciam Peculiar całym serduszkiem. <3 I Ciebie też. <3 I czekam niecierpliwie na szósteczkę. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówiłam Ci już, że mam schizofrenię i jedna połowa mnie pisze CA a druga Pecu. XD Im więcej mnie ktoś chwali tym bardziej się boję, że w kolejnym rozdziale zawiodę na całej linii. :D Nie wiem czemu co rozdział ktoś doszukuje się ukrytych romansów. Ichi - Naruto lub Ichi - Sasuke. Czy Ichi nie może być singielką? XDDD

      Usuń
  4. Już 5 rozdziałów, a tutaj same pytania, zero odpowiedzi :P Bardzo podoba mi się Twoja kreacja bohaterów "mangowych". Przyznaję, że o ile Sakura w roli zawistnej k.rewki jest dość łatwa do przełknięcia Naruto w roli gościa, który powyżej wieloletniej przyjaźni stawia panienkę jest... no, trudniejsza. Myślę jednak, że kiedyś sobie wszystko z Ichi wyjaśnią. Rozbroił mnie Gaara w roli profesora - to dopiero jest oryginalna koncepcja :P Ciekawią mnie historie pobocznych postaci, szczególnie Hinaty i Sasuke i mam nadzieję, czy je barwnie rozwiniesz. Piszesz, że Ichirei może pozostać singielką - po tych pięciu rozdziałach to mi się wydaje najbardziej prawdopodobne, chociaż wszędzie wypatruję romansów i od początku tej historii miałam w głowie już kilka koncepcji :D Szkoda, że Naruto dał ciała, bo z początku wyglądał na naprawdę porządnego faceta. Przez chwilę miałam nadzieje na romans z Sasuke - uwielbiam jak robisz w swoich fickach z tej postaci takiego godnego zaufania s.kinsyna, w końcu mogłaby go usidlić niewinna lilija, ale to - jeśli już - będzie pewnie Hinata. No a Itachi... Od momentu jak się pojawił malowałam sobie go w parce z Ichirei, ale skoro spotyka się z Kejżą to chyba dziewczyna nie wyrwie faceta koleżanki, nawet dopiero poznanej. Chyba, że to nie tego typu relacja jak przedstawia ją Sasuke. O Itachim było na razie bardzo mało, ale mam nadzieję, że będzie go więcej. Ciekawe co robi zawodowo (oprócz przyprawiania kobiet o szybsze bicie serca :P). Podoba mi się historia i mam nadzieję, że nie każesz miesiącami czekać na kontynuację :D Trochę mnie razi, że tyle chlania, w sumie główna bohaterka szlajając się po mieście i wsiadając z praktycznie obcymi kolesiami do auta sama się trochę prosi o powtórkę z iluś tam lat wstecz. Nie iem co tu jeszcze napisać, strasznie zawiódł mnie ten Naruto :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony nigdzie nie wyczytałam, że przyłapany Naruto i różowa dziunia byli nadzy tudzież częściowo nadzy, więc jest jeszcze nadzieja, może go zwabiła podstępem :P Nie no kurczę nie mieści mi się w głowie taka podłość ze strony Naruto, jasne że dobierał się do Ichirei z powodu alkoholu, ale chyba byłby na tyle mężczyzną, żeby to wyjaśnić zanim przeleci tę swoją boginię :P Co do pierwszej sytuacji z Sasuke w samochodzie to inaczej niż Ichirei wcale nie uważam, że on się zachował ok, a ona bez powodu spanikowała - porządny (haha, no właśnie taki on nie jest!) facet nie zatrzymuje auta gdzieś na poboczu, żeby w ten czy inny sposób nagabywać pijaną dziewczynę. (Nawiasem trochę mnie odrzucają takie sceny, których w filmach tudzież niektórych opowiadaniach jest trochę - nie chce mi się wierzyć, że jeśli dziewczyna zwróciła zawartość żółądka bo za dużo procentów w siebie wlała ktoś miałby ochotę potem ją całować ;) Desperat albo zboczeniec, czym ta Sakura tak bardzo zalazła Saskowi za skórę? Serio, musi być groźniejsza niż się jak dotąd wydaje ;D) W sumie to wszyscy bohaterowie mają źle w głowie, a kolorystyka bloga stoi w wyraźnej sprzeczności z klimatem. Szczególnie, że akcja zwykle toczy się w nocy :P Z męskich bohaterów jeszcze tylko Itachi i Kiba (i Gaara :D) nie pokazali się jako ciule, ciekawe jak długo to będzie trwać :P Notabene Yahiko jako ojciec... Oż kurczę, wkurza mnie ten człowiek strasznie. Już lepiej wypada jako psychopata i morderca planujący zniszczenie świata co by uwolnić go od cierpienia :P

      Usuń
    2. Oj, w następnym rozdziale Cię zaskoczę. :D Mogę zdradzić, że w następnym rozdziale będzie rozmowa Naruto z Ichirei. ^^ Co do nadmiernego zaufania Ichi, która powinna być ostrożna - kiedy człowiek zasmakuje na nowo przyjaźni i imprez, hamulce puszczają. Wiem z własnego doświadczenia. Ichi sama pakuje się w kłopoty, a co z jej braku odpowiedzialności wynikło i wyniknie - powiedzieć nie mogę. Cieszę się, że zauważasz tyle istotnych szczegółów. Niestety kilka rzeczy źle zrozumiałaś, ale właśnie o to mi chodziło. By czytelnik poszedł wyobraźnią w innym kierunku, a jak go zawrócę z tej drogi to będzie co najmniej zaskoczony XD Wiem, wredna jestem, ale ten pomysł szczerze mówią siedział we mnie latami. Na CA rozkręciłam się, próbując różnych stylów. Teraz wiem w jakim klimacie czuję się dobrze i w takim staram się pisać Pecu. Dziękuję za komentarz, wiele dla mnie znaczą takie wyczerpujące odpowiedzi. Po sesji zabieram się za pisanie ^^

      Usuń
  5. W sumie - dawno czytałam poprzednie rozdziały, więc jeśli coś pomylę wybacz- ostatnio pochłaniam za dużo słowa pisanego. Czasami zaczynami najzwyczajniej mieszać wątki.
    Przyjaźń Ichi z Naruto - dlaczego to zawsze tak szybko się sypie jak domek z kart? Dlaczego najlepszą przyjaźń potrafi zepsuć zawsze jakieś babsko? Nikt inny jak kobieta nie byłby do tego zdolny. Zwłaszcza, gdy chce osiągnąć jakiś cel - nie ważne co będzie musiała poświecić. Wykrawałaś Sakure,że aż robi mi się zimno - tak prawdziwe, że aż człowiek boi się zaufać nie tej osobie.
    Ciekawe kiedy Naruto się ocknie? Kiedy Sakura go zostawi i będzie potrzebował pocieszenia? Wtedy będzie już za późno.
    Gaara jako profesor? Ciekawa koncepcja - tego się nie spodziewałam :D i ta reakcja Matsuri na jego osobę.
    Przyjaźń Sasukę z Hinatą mnie nie zdziwiła - jakoś zawsze ich charaktery mi pasowały do siebie na tyle.
    Reakcje Ichirei... hym.. przedtem incydent w ... zabij mnie - samochodzie(?), a teraz przy akademiku. Ciekawi mnie co stało się w przeszłości, że tak reaguje - zresztą nie tylko mnie :D Sasuke również :D
    Czyżby to Sakura napisała jej SMSa? w sumie razem mają trenować, więc stąd mogła mieć jej numer...
    Zostawiasz dużo pytań,a dajesz tak mało odpowiedzi, a ja jestem tak strasznie ciekawa!
    Do następnego :D Weny życzę ^^

    PS. Mam nadzieję, że coś zrozumiesz z tego nieskładnego zlepku literek - to pierwszy komentarz po prawie roku, trochę odwykłam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze jak widzę nowych czytelników moich blogów to aż mam ochotę kicać z radości po pokoju. :D Tak jak napisałam pod komentarzem Kareeny, w następnym rozdziale pojawi się rozmowa z Uzumakim, która zdradzi wiele tajemnic. Mam nadzieję, że jak tylko skończy się sesja, będę miała czas na pisanie. Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Jak obiecałam, w końcu znalazłam czas, żeby zajrzeć na wszystkie podrzucone mi blogi (cieszę się, że odwiedziłaś mój - dziękuję ^^) i przyznam, że zbliżająca się sesja ma w tym sporą zasługę. W każdym razie przepraszam, że tak późno się zebrałam... Nawet bardzo późno.

    Jako, iż nie lubię być niezorientowana w akcji przeczytałam całość i przyznam, że sporo się dzieje jak na pięć rozdziałów. Jak zwykle z Uzumakim nie wyszło. Co czytam o jakiejś próbie przyjaźni z Naruto to zawsze klapa totalna z tego wychodzi. Ech... Ma chłop przerąbane. Sakury - suki nie lubię i bardzo mi się podoba w Twojej kreacji! Ichirei prowadząca wykład z czegoś o czym wiem jedynie, że istnieje - WOW! Ale dobrze wyszło i już nie mogę się doczekać jej nowej roli swatko - przyzwoitki :D A co do Hinaty, to może i nawet prawdopodobne jest, że boi się, iż Ichirei wyryza ją z jej paczki(?) Chociaż wolałabym, żeby jednak się okazało, że co złe to Sakura [hya hya]. Niestety nie wygląda, żeby w najbliższym czasie zanosiło się na jakieś extra romantixy SasuIchi nad czym ubolewam, ale czekam, czekam - ja zawsze na takie rzeczy czekam, bo happy end musi być. Prawda, że będzie? W każdym razie kibicuję im! ^^

    Pozdrawiam cieplutko i wenę ślę !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteście zbyt mili dla mnie. :D Co do happy endu to zależy jak na to spojrzeć. Jak już wspomniałam, mam rozplanowane do samego końca + napisany cały epilog. Pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, a z tego co czytam kilka osób może być rozczarowanych. Jednak obiecuję, że wkrótce wyjaśnię kilka tajemnic i w końcu akcja zacznie się toczyć właściwym torem ^^ Pozdrawiam i baaardzo się cieszę z Twojej wizyty na pecu <3

      Usuń
  7. Wpadłam tu poprawić szablon i przypomniało mi się, że nie skomentowałam. Miałaś mi przypominać o takich rzeczach. Od tej pory w czasie korekty bede pisać komentarz w notatniku, żeby od razu po publikacji go wrzucać.
    Lubię Twojego Sasuke, choć ogólnie życze mu wszystkiego co najgorsze. Mam swoją teorię co do niego w tym opowiadaniu, ale jej nie zdradzę, bo nie chcę wyjść na debila. Liczę jednak, że nie odegra tu złej roli, bo naprawdę jakoś zaakceptowałam go dużo bardziej niż mojego Naruciaka, który w tym przypadku dostałby ode mnie po ryju, albo od mojego supi bombastycznego chłopca, Kibusia. <3
    Przez chwilę miałam wrażenie, że będzie rozłam Ichirei / Matsuri, bo Gaara poleci na pierwszą, ale całe szczęście tego nie zrobiłaś. Nie jesteś jak Mikasa, któa zgarnia najlepsze towary w mieście. xD
    Dobra, a sms'a napisałą Sakura? Bo przez chwilę, przez głowę, przeszła mi myśl, że Hinata. xDDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak. Każdemu odpowiedziała na komentarze, tylko nie mi. xD

      Usuń
    2. JAK KTOŚ KOMENTUJE Z TAKIM OPÓŹNIENIEM TO SIĘ NIE DZIW XD Poza tym, nie nawrzucałaś mi. Z daleka czuję, że ten komentarz jest nieszczery XD

      Usuń

CREATED BY
MAYAKO